wtorek, 22 maja 2012

The Muppets (2011)



Blog się zakurzył dość sowicie, ale ostatnimi czasy właściwie prawie nic nie oglądałem (pomijając Avengers w kinie – wow!), a i weny niedostatek. Wczoraj udało mi się jednak obejrzeć jeden z oczekiwanych przeze mnie filmów zeszłorocznych, mianowicie Muppety. Jakiż to sympatyczny film!


Nigdy do tej pory nie byłem wiernym widzem muppetów – oglądałem jedynie parę fragmentów serialu na YouTubie, jedną pełnometrażówkę i takie perełki jak muppetowe wykonanie Bohemian Rhapsody. Zawsze jednak lubiłem Kermita i resztę bandy, z zainteresowaniem przyjąłem więc wieść na temat nowego filmu z ich udziałem, tym bardziej że za scenariusz odpowiadał, występujący zresztą w tym filmie, Jason Segel – zdolny aktor znany głównie z serialu How I Met Your Mother, w którym nieraz udowadniał swój talent komediowy.


CZAS NA KRÓTKIE STRESZCZENIE FABUŁY

Muppet Walter wraz z bratem Garym i jego dziewczyną, Mary, dowiadują się, że by uratować teatr muppetów z rąk barona naftowego Texa Richmana muszą w krótkim czasie uzbierać 10 milionów dolarów – w tym celu należy zebrać rozrzucone po całym USA muppety, by kolejny raz zaprezentowały swój show i uratowały teatr przez zburzeniem.

CZAS MINĄŁ



Jak wspomniałem we wstępie – nowe Muppety to niezwykle sympatyczny film. Sam pomysł na fabułę – reaktywacja grupy muppetów po raz pierwszy od wielu lat i przygotowania do ponownego wystawienia ich rewii – sprawdza się tu świetnie, bo raz, że dzięki temu jest miejsce na sporo sentymentalizmu, jeszcze więcej humoru, to i żaden z muppetów nie został jakoś drastycznie zaniedbany, choć oczywiście prym wiodą Kermit i Piggy. Czuć, że Segel jest fanem oryginalnej serii, bo zarówno w scenariuszu jak i jego roli widać, że bardzo cieszy go udział w tym projekcie. Jego zapał zaowocował wzorcowym chyba kinem familijnym, na którym jestem pewien że dobrze bawią się zarówno dorośli, jak i dzieci – tą drugą grupę przyciągną na pewno świetne muzycznie i choreograficznie fragmenty musicalowe, nierzadko tak zabawne jak i statyczne sceny. No właśnie, humor stoi tu na wysokim poziomie, jest inteligentny i wyrażany głównie w ciętych dialogach, a nie w jakiś kloacznych scenach które tak często można teraz spotkać w filmach dla młodszych widzów – co nie znaczy że nie ma scen niedialogowych, które powodują (u)śmiech – bo owszem, są – między innymi bezbłędny fragment, w którym jedna z postaci zaczyna rapować.


Bohaterów trudno nie polubić, taka plejada kolorowych kukiełek po prostu musi wzbudzić uśmiech na twarzy – sam od wczoraj jestem fanem Kermita. Ale i główne ludzkie postacie są tu bardzo fajne, choć ich wątek jedzie na totalnych kliszach, co akurat nie jest w tym przypadku szczególną wadą. Po Segelu, jak mówiłem, widać radość uczestniczenia w przedsięwzięciu, Chris Cooper jest cudnie przerysowany w swojej roli, a Amy Adams prawdopodobnie urodziła się do tego typu ról jak Mary – tak samo urocza jak tutaj była zresztą w nienajgorszej Zaczarowanej. Nie sposób nie wspomnieć o całym mnóstwie występów cameo przewijających się przez cały film – bez problemu wypatrzymy takie osobistości jak na przykład Dave Grohl, Whoopi Goldberg, Neil Patrick Harris, Jim Parsons, czyli słynny Sheldon, czy występujący w nieco większej roli Jack Black.


Poza tym wszystkim mamy jeszcze parę niekonwencjonalnych pomysłów i przesłanek wskazujących na to że bohaterowie jakby wiedzą, że występują tylko w filmie; jest też sentymentalizm , o którym mówiłem, i zupełnie poważnie – parę scen z udziałem muppetów naprawdę potrafi chwycić za serce co też jest warte uwagi, jako że oglądamy przecież „tylko” kukiełki. Cały kształt filmu kojarzy mi się zresztą nieco z Toy Story 3, bo i tu i tam mamy motyw tęsknoty za starymi czasami i próbę przyjaźni, która ma przetrwać pomimo upływu lat.

Naprawdę świetna zabawa, która potrafi nawet nieco podnieść na duchu (sprawdzone) i naładować pozytywną energią. Zapowiedziana jest kontynuacja, oby okazała się równie udana, jak część pierwsza, w każdym razie na pewno będę jej wyczekiwać, żeby znowu poczuć się trochę jak dzieciak. Szkoda tylko, że w polskich kinach dane było widzom oglądać jedynie wersję z polskim dubbingiem.

A tymczasem polecam, żegnam i mam nadzieję, że wena wróci(ła) i będę tu zaglądać bardziej regularnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz