Blog
się zakurzył dość sowicie, ale ostatnimi czasy właściwie prawie nic nie
oglądałem (pomijając Avengers w kinie – wow!), a i weny niedostatek. Wczoraj
udało mi się jednak obejrzeć jeden z oczekiwanych przeze mnie filmów
zeszłorocznych, mianowicie Muppety. Jakiż to sympatyczny film!
Nigdy
do tej pory nie byłem wiernym widzem muppetów – oglądałem jedynie parę
fragmentów serialu na YouTubie, jedną pełnometrażówkę i takie perełki jak
muppetowe wykonanie Bohemian Rhapsody. Zawsze jednak lubiłem Kermita i resztę
bandy, z zainteresowaniem przyjąłem więc wieść na temat nowego filmu z ich
udziałem, tym bardziej że za scenariusz odpowiadał, występujący zresztą w tym
filmie, Jason Segel – zdolny aktor znany głównie z serialu How I Met Your
Mother, w którym nieraz udowadniał swój talent komediowy.
CZAS
NA KRÓTKIE STRESZCZENIE FABUŁY
Muppet
Walter wraz z bratem Garym i jego dziewczyną, Mary, dowiadują się, że by
uratować teatr muppetów z rąk barona naftowego Texa Richmana muszą w krótkim
czasie uzbierać 10 milionów dolarów – w tym celu należy zebrać rozrzucone po
całym USA muppety, by kolejny raz zaprezentowały swój show i uratowały teatr
przez zburzeniem.
CZAS
MINĄŁ
Jak
wspomniałem we wstępie – nowe Muppety to niezwykle sympatyczny film. Sam pomysł
na fabułę – reaktywacja grupy muppetów po raz pierwszy od wielu lat i
przygotowania do ponownego wystawienia ich rewii – sprawdza się tu świetnie, bo
raz, że dzięki temu jest miejsce na sporo sentymentalizmu, jeszcze więcej
humoru, to i żaden z muppetów nie został jakoś drastycznie zaniedbany, choć
oczywiście prym wiodą Kermit i Piggy. Czuć, że Segel jest fanem oryginalnej
serii, bo zarówno w scenariuszu jak i jego roli widać, że bardzo cieszy go
udział w tym projekcie. Jego zapał zaowocował wzorcowym chyba kinem familijnym,
na którym jestem pewien że dobrze bawią się zarówno dorośli, jak i dzieci – tą
drugą grupę przyciągną na pewno świetne muzycznie i choreograficznie fragmenty
musicalowe, nierzadko tak zabawne jak i statyczne sceny. No właśnie, humor stoi
tu na wysokim poziomie, jest inteligentny i wyrażany głównie w ciętych
dialogach, a nie w jakiś kloacznych scenach które tak często można teraz
spotkać w filmach dla młodszych widzów – co nie znaczy że nie ma scen
niedialogowych, które powodują (u)śmiech – bo owszem, są – między innymi
bezbłędny fragment, w którym jedna z postaci zaczyna rapować.
Bohaterów
trudno nie polubić, taka plejada kolorowych kukiełek po prostu musi wzbudzić
uśmiech na twarzy – sam od wczoraj jestem fanem Kermita. Ale i główne ludzkie
postacie są tu bardzo fajne, choć ich wątek jedzie na totalnych kliszach, co
akurat nie jest w tym przypadku szczególną wadą. Po Segelu, jak mówiłem, widać
radość uczestniczenia w przedsięwzięciu, Chris Cooper jest cudnie przerysowany w swojej roli, a Amy Adams prawdopodobnie urodziła
się do tego typu ról jak Mary – tak samo urocza jak tutaj była zresztą w
nienajgorszej Zaczarowanej. Nie
sposób nie wspomnieć o całym mnóstwie występów cameo przewijających się przez
cały film – bez problemu wypatrzymy takie osobistości jak na przykład Dave
Grohl, Whoopi Goldberg, Neil Patrick Harris, Jim Parsons, czyli słynny Sheldon,
czy występujący w nieco większej roli Jack Black.
Poza
tym wszystkim mamy jeszcze parę niekonwencjonalnych pomysłów i przesłanek
wskazujących na to że bohaterowie jakby wiedzą, że występują tylko w filmie; jest też
sentymentalizm , o którym mówiłem, i zupełnie poważnie – parę scen z udziałem
muppetów naprawdę potrafi chwycić za serce co też jest warte uwagi, jako że
oglądamy przecież „tylko” kukiełki. Cały kształt filmu kojarzy mi się zresztą
nieco z Toy Story 3, bo i tu i tam
mamy motyw tęsknoty za starymi czasami i próbę przyjaźni, która ma przetrwać
pomimo upływu lat.
Naprawdę
świetna zabawa, która potrafi nawet nieco podnieść na duchu (sprawdzone) i
naładować pozytywną energią. Zapowiedziana jest kontynuacja, oby okazała się
równie udana, jak część pierwsza, w każdym razie na pewno będę jej wyczekiwać,
żeby znowu poczuć się trochę jak dzieciak. Szkoda tylko, że w polskich kinach dane było widzom oglądać jedynie wersję z polskim dubbingiem.
A
tymczasem polecam, żegnam i mam nadzieję, że wena wróci(ła) i będę tu zaglądać
bardziej regularnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz